***
Gdy promienie słońca padają mi na twarz, od razu kojarzy mi się to z Willem. Leżąc na plaży czuję jego ręce wklepujące w moje plecy krem z filtrem. Szum fal i śmiech ludzi otacza nas dookoła sprawiając, że czujemy się szczęśliwi. Małe ziarenka piasku muskają moje ciało delikatnie łaskocząc. Jest to niezwykle przyjemne uczucie.
Dopóki się nie obudzisz.
Otwierając oczy rozglądam się po pokoju. Jego tu nie ma i nie będzie.
Tak jest każdego dnia. Gdy wstaję jedyne co czuję to tęsknota, która rozrywa moje serce. Wszędzie dookoła sieję spustoszenie i śmierć, bo niby czemu nie? Chcę tylko, żeby ludzie cierpieli tak mocno jak ja. Już dawno przestałam być normalna i zdaję sobie sprawę.
W lustrze widzę potwora. Za każdym razem kiedy w nie patrzę uśmiecham się szeroko, ponieważ w moich oczach widzę pustkę. Tą cholerną pustkę, którą zdążyłam pokochać. To właśnie ona mnie zabije, a wtedy będę mogła być z nim. Dołączę do Will'a, a moje marzenie się spełni.
Ale najpierw się zemszczę. Szykuję się do tego od śmierci mojego chłopaka. Każdy szczegół będę miała dokładnie zaplanowany. Wszystko pójdzie po mojej myśli, jestem o tym przekonana.
Siadając na ogromnym, podwójnym łóżku biorę blond perukę, którą powoli zaczynam rozczesywać. Założę ją dzisiaj kiedy pójdę po kolejne zlecenie. Nie chcę żeby ludzie, dla których pracuję dowiedzieli się kim jestem. Byłoby to dla mnie zbyt niebezpieczne, dlatego zawsze zmieniam swój wizerunek.
Rozczesane włosy chowam delikatnie do granatowej torby, żeby się zbytnio nie skołtuniły.
Wkładam do niej także pistolet, nóż i...parę zeszytów. Nie ma to jak być na studiach. Jednak nie jestem zwykłą studentką jak wszyscy myślą.
Nikt nie podejrzewałby, że noszę przy sobie broń, a pieniądze zarabiam w nielegalny sposób. Nawet moi przyjaciele myślą, że jestem po prostu wesołą, lubiącą zabawę dziewczyną. Nie domyślają się, kim tak naprawdę jestem.
Nie winię ich za to, bo to ja wprowadziłam ich w ten błąd. Wyobrażam sobie jak komicznie wyglądałoby przyznanie się do prawdy.
Nikt nie podejrzewałby, że noszę przy sobie broń, a pieniądze zarabiam w nielegalny sposób. Nawet moi przyjaciele myślą, że jestem po prostu wesołą, lubiącą zabawę dziewczyną. Nie domyślają się, kim tak naprawdę jestem.
Nie winię ich za to, bo to ja wprowadziłam ich w ten błąd. Wyobrażam sobie jak komicznie wyglądałoby przyznanie się do prawdy.
'Cześć Jo, muszę ci się do czegoś przyznać. Mianowicie... jestem płatną morderczynią! Czy to nie fajnie? Może chciałabyś wyskoczyć dzisiaj ze mną na zakupy?
Idąc przez całe mieszkanie śmieję się z własnej głupoty, nic nie mogę na to poradzić.
- No co cię niby tak rozbawiło Lyn? Czyżbyś przejrzała się w lustrze? - przede mną nie stoi w samych bokserkach nikt inny niż Mike, mój brat. Rodzice nas chyba nie kochają, skoro z okazji pójścia na studia kupili nam jeden apartament.
Szczerze powiedziawszy najgorsze jest to, że jest przystojny, to mu muszę przyznać. Tak pewnego siebie chłopaka nie ma na całym świecie. Dziewczyny mogłyby zrobić wszystko, byleby tylko zwrócił na nie uwagę, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. Przystojny, wysoki, umięśniony i bogaty, czego by tu nie chcieć? To ja niestety jestem tym nieudanym egzemplarzem.
Mike jest typowym, imprezującym studentem ze spokojnym podejściem do świata. Też bym tak chciała, jednak zważywszy na to, że paręnaście osób chce mojej śmierci jest to trochę mało możliwe. Ta, tylko troszeczkę...
- Nie, właśnie sobie uświadomiłam jak strasznie głupi jesteś. To jest tak straszne, że nic z tym nie możesz zrobić, dlatego podchodzę do tego ze śmiechem. Może przyłączysz się do mnie?
- Wiesz, to chyba rodzinne. Musimy sobie radzić z tym oboje. - żartowniś się kurna znalazł.
- Cokolwiek powiesz...
Tak naprawdę mój brat jest jedyną bliską osobą. Wszystkich innych mam w dupie. Udają moich przyjaciół będąc marnymi kopiami. Nieszczerzy, kłamliwi, których w ogóle nie obchodzisz. Brzmi znajomo? Bo to prawdziwe życie.
Jeśli coś stałoby się jedynej osobie, którą kocham raczej długo bym nie wytrzymała i pożegnałabym się z tym światem raz na zawsze. Nie da się żyć bez miłości, ale szczerze to z nią jest jeszcze trudniej. Przekonałam się o tym na własnym przypadku.
Dobrze, że ludzie nie potrafią czytać w myślach, inaczej już dawno uznaliby mnie za nienormalną i kazali się leczyć. Właściwie to nie byłby taki zły pomysł, ale na razie nie mogę na to pozwolić. Najpierw muszę wykonać mój plan, a co będzie później jest mi zupełnie obojętne. Może zginę, może złapie mnie policja, może faktycznie skończę w 'pokoju bez klamek'. Ta nieświadomość mnie dobija, ale ja nie poddam się tak łatwo. Nie tym razem.
Uśmiecham się delikatnie do Mika, przytulam na pożegnanie i omijając docieram do drzwi. Kiedy naciskam klamkę słyszę jak mój telefon zaczyna wibrować. Po spojrzeniu na ekran moje serce zaczyna szybciej bić. Zanim odbieram dwukrotnie się upewniam czy zamknęłam po sobie dobrze drzwi. Nie chcę żeby Mike usłyszał cokolwiek z tej rozmowy.
- Słucham.
- Za godzinę w Willis Building, dwudzieste pierwsze piętro. - głos w słuchawce sprawia, że czuję jak ciarki przebiegają mi wzdłuż kręgosłupa.
Chcę odpowiedzieć, zapytać się po co, ale od razu połączenie zostaje przerwane. Jasna cholera, miałam przecież jechać na zajęcia...
Wolę jednak posłuchać się tej osoby, bo wiem, że nie dożyłabym następnego dnia jeśli nie zjawię się w miejscu spotkania. To, że tak mnie traktują świadczy o tym, że się po prostu boją co dodaje mi tylko dodatkowej pewności siebie. Hmm, a mają czego. Mogę zamienić ich życie w koszmar, tak samo jak oni moje. Nie zrobię tego jednak, ponieważ potrzebuję ich by zdobyć potrzebne informacje. Na własną rękę go nie znajdę.
Wsiadając do auta przeklinam pod nosem, aż moja sąsiadka kręci głową ze zniesmaczenia. Jeszcze raz tak zrób, a przysięgam, że nie będziesz w stanie zrobić tego ponownie suko. Na swoje własne szczęście odwraca głowę po tym jak rzucam jej wściekłe spojrzenie.
Uwielbiam kiedy ludzie się mnie boją. To daje mi poczucie wyższości. Chyba stałam się tak okrutna jak on. Teraz to ja sieję strach i podoba mi się to uczucie. Tak samo czuć się będzie kiedy go znajdę. Obiecałam to sobie.
Godzina to bardzo mało czasu. Zbyt mało. Ulice są zawsze zatłoczone i nieprzejezdne, więc stojąc w korku wyjmuję z torebki perukę, soczewki i mnóstwo kosmetyków. Muszę jak najszybciej zmienić swój wygląd. Po chwili mam już blond włosy, błękitne oczy i ciemny makijaż, staram się nawet przebrać w inne ubrania, co spokojnie robię mając przyciemniane szyby. Nikt by mnie taką nie poznał, z czego się cieszę. Po znalezieniu w końcu wolnego miejsca parkingowego wysiadam z gracją i zakładam na nos ciemne okulary. Wyglądam jak jedna z tych modniejszych dziewczyn na ulicach Londynu. Nie chcę się zbytnio wyróżniać.
Gdy przeszłam przez szklane drzwi już wiedziałam, że coś jest nie tak. Tu nie powinno być tak... pięknie. Wszyscy mafiozi, szefowie dużych korporacji czy ktokolwiek inny zawsze umawia się ze mną w bardziej ustronne miejsce. A tutaj jest tylu ludzi, że czuję się jak na dworcu Victoria Station w godzinach szczytu.
Zostało mi jeszcze niecałe 5 minut, więc muszę się pośpieszyć. Wsiadłam do windy z paroma osobami i przyciskam guzik żeby wjechać na dwudzieste pierwsze piętro. Jakiś łysy facet, który to zobaczył posłał mi współczujący uśmiech, a zaraz po nim dziewczyna wyglądająca na sekretarkę zrobiła to samo. Okay, mam się bać?
Gdy winda zatrzymała się tam gdzie chciałam szybko wyszłam i rozglądnęłam się dookoła. Wokół panowała cisza. Nawet najmniejszy dźwięk nie docierał do moich uszu, co było trochę niepokojące. Stałam w bardzo ładnym, eleganckim holu, od którego po każdej stronie odchodziło parę drzwi z małymi, złotymi plakietkami. Ominęłam je wszystkie kierując się na sam koniec, do największych z nich, bo coś mi mówiło, że to tam mam się udać. Po wejściu do środka pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne, dębowe biurko, a przy nim odwrócony przodem do przeszklonej ściany fotel, na którym ktoś niewątpliwie siedział.
Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, poczułam jak ktoś wbija mi igłę w szyję, a po chwili zatapiam się w ciemności, która mnie otacza.
Czyż nie tego chciałam?
No cześć słoneczka xx
- Nie, właśnie sobie uświadomiłam jak strasznie głupi jesteś. To jest tak straszne, że nic z tym nie możesz zrobić, dlatego podchodzę do tego ze śmiechem. Może przyłączysz się do mnie?
- Wiesz, to chyba rodzinne. Musimy sobie radzić z tym oboje. - żartowniś się kurna znalazł.
- Cokolwiek powiesz...
Tak naprawdę mój brat jest jedyną bliską osobą. Wszystkich innych mam w dupie. Udają moich przyjaciół będąc marnymi kopiami. Nieszczerzy, kłamliwi, których w ogóle nie obchodzisz. Brzmi znajomo? Bo to prawdziwe życie.
Jeśli coś stałoby się jedynej osobie, którą kocham raczej długo bym nie wytrzymała i pożegnałabym się z tym światem raz na zawsze. Nie da się żyć bez miłości, ale szczerze to z nią jest jeszcze trudniej. Przekonałam się o tym na własnym przypadku.
Dobrze, że ludzie nie potrafią czytać w myślach, inaczej już dawno uznaliby mnie za nienormalną i kazali się leczyć. Właściwie to nie byłby taki zły pomysł, ale na razie nie mogę na to pozwolić. Najpierw muszę wykonać mój plan, a co będzie później jest mi zupełnie obojętne. Może zginę, może złapie mnie policja, może faktycznie skończę w 'pokoju bez klamek'. Ta nieświadomość mnie dobija, ale ja nie poddam się tak łatwo. Nie tym razem.
Uśmiecham się delikatnie do Mika, przytulam na pożegnanie i omijając docieram do drzwi. Kiedy naciskam klamkę słyszę jak mój telefon zaczyna wibrować. Po spojrzeniu na ekran moje serce zaczyna szybciej bić. Zanim odbieram dwukrotnie się upewniam czy zamknęłam po sobie dobrze drzwi. Nie chcę żeby Mike usłyszał cokolwiek z tej rozmowy.
- Słucham.
- Za godzinę w Willis Building, dwudzieste pierwsze piętro. - głos w słuchawce sprawia, że czuję jak ciarki przebiegają mi wzdłuż kręgosłupa.
Chcę odpowiedzieć, zapytać się po co, ale od razu połączenie zostaje przerwane. Jasna cholera, miałam przecież jechać na zajęcia...
Wolę jednak posłuchać się tej osoby, bo wiem, że nie dożyłabym następnego dnia jeśli nie zjawię się w miejscu spotkania. To, że tak mnie traktują świadczy o tym, że się po prostu boją co dodaje mi tylko dodatkowej pewności siebie. Hmm, a mają czego. Mogę zamienić ich życie w koszmar, tak samo jak oni moje. Nie zrobię tego jednak, ponieważ potrzebuję ich by zdobyć potrzebne informacje. Na własną rękę go nie znajdę.
Wsiadając do auta przeklinam pod nosem, aż moja sąsiadka kręci głową ze zniesmaczenia. Jeszcze raz tak zrób, a przysięgam, że nie będziesz w stanie zrobić tego ponownie suko. Na swoje własne szczęście odwraca głowę po tym jak rzucam jej wściekłe spojrzenie.
Uwielbiam kiedy ludzie się mnie boją. To daje mi poczucie wyższości. Chyba stałam się tak okrutna jak on. Teraz to ja sieję strach i podoba mi się to uczucie. Tak samo czuć się będzie kiedy go znajdę. Obiecałam to sobie.
Godzina to bardzo mało czasu. Zbyt mało. Ulice są zawsze zatłoczone i nieprzejezdne, więc stojąc w korku wyjmuję z torebki perukę, soczewki i mnóstwo kosmetyków. Muszę jak najszybciej zmienić swój wygląd. Po chwili mam już blond włosy, błękitne oczy i ciemny makijaż, staram się nawet przebrać w inne ubrania, co spokojnie robię mając przyciemniane szyby. Nikt by mnie taką nie poznał, z czego się cieszę. Po znalezieniu w końcu wolnego miejsca parkingowego wysiadam z gracją i zakładam na nos ciemne okulary. Wyglądam jak jedna z tych modniejszych dziewczyn na ulicach Londynu. Nie chcę się zbytnio wyróżniać.
Gdy przeszłam przez szklane drzwi już wiedziałam, że coś jest nie tak. Tu nie powinno być tak... pięknie. Wszyscy mafiozi, szefowie dużych korporacji czy ktokolwiek inny zawsze umawia się ze mną w bardziej ustronne miejsce. A tutaj jest tylu ludzi, że czuję się jak na dworcu Victoria Station w godzinach szczytu.
Zostało mi jeszcze niecałe 5 minut, więc muszę się pośpieszyć. Wsiadłam do windy z paroma osobami i przyciskam guzik żeby wjechać na dwudzieste pierwsze piętro. Jakiś łysy facet, który to zobaczył posłał mi współczujący uśmiech, a zaraz po nim dziewczyna wyglądająca na sekretarkę zrobiła to samo. Okay, mam się bać?
Gdy winda zatrzymała się tam gdzie chciałam szybko wyszłam i rozglądnęłam się dookoła. Wokół panowała cisza. Nawet najmniejszy dźwięk nie docierał do moich uszu, co było trochę niepokojące. Stałam w bardzo ładnym, eleganckim holu, od którego po każdej stronie odchodziło parę drzwi z małymi, złotymi plakietkami. Ominęłam je wszystkie kierując się na sam koniec, do największych z nich, bo coś mi mówiło, że to tam mam się udać. Po wejściu do środka pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne, dębowe biurko, a przy nim odwrócony przodem do przeszklonej ściany fotel, na którym ktoś niewątpliwie siedział.
Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, poczułam jak ktoś wbija mi igłę w szyję, a po chwili zatapiam się w ciemności, która mnie otacza.
Czyż nie tego chciałam?
No cześć słoneczka xx
Przepraszam, że tyle mi to zajęło, ale miałam tak strasznie dużo roboty. Całe życie w jednym gifie hahaha
Zapraszam do zakładki informowani :) Błagam... komentujcie, to dla mnie bardzo ważne.
+ ostatnia rzecz - niezwykle dziękuję za 10k wejść... to uczucie jest nie do opisania ❤
+ ostatnia rzecz - niezwykle dziękuję za 10k wejść... to uczucie jest nie do opisania ❤